W pewnej wsi żył sobie młynarz. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, ale młynarz był bardzo jurny.
Zaliczał po kolei wszystkie kobiety w okolicy. Mieszkańcom wsi nic to nie przeszkadzało, aż w końcu któregoś dnia młynarz przeleciał córkę sołtysa.
Tego już było za wiele. Wieśniacy zebrali się na naradę - jak tu młynarza ukarać. Ale sprawa była bardzo delikatna - wiadomo, młynarz był tylko jeden w okolicy.
Jeszcze gotów się obrazić i wynieść z wioski. Bez niego żyć będzie ciężko. Tak więc uradzili, że kara powinna być na tyle delikatna, by młynarza nie urazić.
Pyta więc sołtys:
- Ma ktoś jakieś propozycje?
Zapada głucha cisza. W końcu podnosi się do góry wielka, włochata łapa.
- Słuchamy, kowalu.
- To może mu wpierdolić?
- Nie, kowalu, młynarz wtedy na pewno odejdzie od nas, a że jest tylko jeden, to będzie ciężko. Musimy znaleźć inny sposób.
Znów zapada cisza i znów w górę wędruje ta sama łapa kowala:
- To może wpierdolić stolarzowi? Stolarzy jest dwóch.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz